O tym czy wina naturalne, biodynamiczne, eko i wege to chwilowa moda, czy jednak „must have” będziemy dyskutować już 24.06 we Wrocławiu. Jednym z ekspertów, który podzieli się swoim punktem widzenia będzie prawdziwy pasjonat i profesjonalista, Rafał Wesołowski (Winnice Wzgórz Trzebnickich). Cierpliwość, konsekwentne działania, ale też eksperymenty, sprawiają, że swoimi winami wciąż zaskakuje i tym samym wynosi polskie winiarstwo na wyższy poziom. O tym jak według niego maluje się przyszłość tego trunku w branży gastronomicznej usłyszycie już podczas najbliższej konferencji MADE FOR Restaurant.
„Wesoły” na wzgórzach
W świecie wina wszystko toczy się wolno (nawet bardzo wolno), a szybkie nadrabianie zaległości jest trudne. Jak sprawnie dogonić te wszystkie dziesiątki, setki roczników, lata doświadczeń, tradycji, zmieniających się mód i technologicznych trendów – sprawy, które były udziałem winiarzy ze świata? W Polsce nie było i ciągle nie jest z tym łatwo.
Chcę tutaj napisać o winiarzu, któremu te zaległości udaje się nadganiać odważnie i szybko. To Rafał Wesołowski z Winnic Wzgórz Trzebnickich, przez przyjaciół i kolegów po łozie nazywany – a jakże! – „Wesołym”.
Na początku Rafała interesowały nalewki, wina owocowe, miody pitne. Szybko jednak skupił się na winie gronowym. W 2008 roku, wraz z kolegą, Grzegorzem Plantosem, zaczął realizować plan uprawy winnic. Polskie winiarstwo w tym czasie przechodziło gwałtowne zmiany, widać było jak gorsze łatwo miesza się z lepszym. Rafał i Grzegorz zadbali jednak o każdy etap projektu. Postawili na coś, o czym wielu winiarzy zapominało – dobrą lokalizację winnicy. Łagodne wzniesienia i lessowe gleby Wzgórz Trzebnickich zawsze zachęcały do uprawy winorośli. Już w XIII wieku czyniły to np. cysterki z Trzebnicy, które dostarczały wino na stół księcia Henryka Brodatego. Jak się okazało, „historyczna” metoda wyboru lokalizacji była słuszna.
Winnice Wesołowskiego (od dwóch lat prowadzi je już na własną rękę) są dwie i znajdują się około 25 km na północny- -wschód od Wrocławia. To plantacja w Węgrowie (40-arowa, starsza część przedsięwzięcia) oraz w Jaksonowicach (3 hektary). Dzieli je niecałe 3 km. Uprawy położone są na łagodnych stokach o południowej i południowo-zachodniej ekspozycji, gęstość nasadzeń to 5,5 tys. krzewów na hektar. Miejsce sprzyja winorośli, okres wegetacyjny jest tu dłuższy, w ogóle okolica uchodzi za jedno z najcieplejszych miejsc w regionie.
Konsekwentne działania „Wesołego” – wybór dobrej lokalizacji i rzeczowe, profesjonalne podejście dały dobre skutki również w uprawie Vitis vinifery. Rafał spróbował nie tylko z typowymi, sprawdzonymi w Polsce odmianami, jak rondo i regent (trzeba przyznać, że „wyciska” z nich naprawdę dobre rejestry), ale zdecydował się pójść dalej – posadził też gewürztraminera, pinot gris, chardonnay, a także trudne w uprawie pinot noir czy… cabernet sauvignon. Niejeden polski winosceptyk pewnie uznał to za dezynwolturę i zbytnie ryzyko. Dziś, gdy coraz głośniej mówi się o możliwościach vinifery w Polsce i powstających z niej dobrych winach, sytuacja jest zgoła inna. Rafał powiada, że – jeśli chodzi o kwestie zdrowotne i dojrzewanie – czasem ma mniej problemów z Vitis viniferą niż z mieszańcami. Ciekawe, prawda?
Historia toczyła się wartko. Krzewy w Winnicach Wzgórz Trzebnickich coraz głębiej zapuszczały korzenie, a na rozmaitych degustacjach pojawiało się coraz więcej win. Opinie były więcej niż krzepiące. Dobre wydania win z vinifer udowadniały, że to się jednak da zrobić i że warto. W 2012 roku winiarnia ruszyła z oficjalną sprzedażą. Konsumentom podobały się soczyście owocowe rondo i regent, ciekawe dyskusje budził ma- cerowany na skórkach pinot gris, zaskoczyły – ciągle rzadkie w Polsce – wina musujące (oparte na chardonnay i pinot noir, robione metodą Charmata). Jednak Rafał nie osiadał na laurach – działał, eksperymentował, cierpliwe czekał, pozwalał winom dojrzewać i… dalej zaskakiwał. Całkiem niedawno pokazał bardzo dobre, wyważone pinot noir oraz cabernet sauvignon. Obydwa wina z rocznika 2015 – zrobione niebanalnie, smacznie, stylowo. Zrobiły wrażenie nie tylko w środowisku winiarzy. Trzeba Państwu także wiedzieć, że Rafał ma nie tylko nosa do win, ale również pewną rękę do cydrów i piwa. Tak, tak. Próbowałem nie raz i wiem, co piszę.
Wspomnę, że przy wszystkich tych zaletach i sukcesach „Wesoły” nie ma parcia na szkło. Pozostaje nieco na uboczu, w cieniu winorośli. Dobrze, że co jakiś czas się z niego wyłania.
Bez wątpienia polskie winiarstwo wchodzi w kolejną fazę, w której wyraźnie wyodrębnia się to profesjonalne od amatorskiego. Dlatego w redakcji uznaliśmy, że nieco zmodyfikujemy nazwę naszego wyróżnienia Grand Prix. Wcześniej był to tytuł „Zasłużony dla Polskiego Winiarstwa”, nadszedł czas, by zmienić go na „Polską winiarnię roku”.
Rafał Wesołowski i jego Winnice Wzgórz Trzebnickich w pełni na to wyróżnienie zasługują. Tym bardziej, że – jak mi wiadomo – „Wesoły” wkrótce wprowadzi w życie kolejne plany. Zapowiada się ciekawa inwestycja i rozbudowa winnicy. Na razie więcej nie zdradzę. Wiele wskazuje na to, że wszystko się uda, bo jak pisał Wergiliusz – Audaces fortuna iuvat, czyli „Śmiałym szczęście sprzyja”.
Źródło: Magazyn Wino
Autor: Mariusz Kapczyński