W ramach spotkań lokalnych i konferencji MADE Restaurant rozmawiamy z właścicielami i kadrą zarządzającą najwybitniejszych lokalnych restauracji. W Gdańsku niewątpliwie rzuca się w oczy Restauracja Metamorfoza. Bezkompromisowe podejście do polskiego produktu, półka premium, ambitni i zaangażowani pracownicy, jasna komunikacja. Ta restauracja jest ambitnym podejściem do gastronomii, tu nie chodzi o krótkoterminowy zysk, tu chodzi o wybitną jakość i podejście długofalowe do biznesu. Pracownicy czują się odpowiedzialni za miejsce i pracują, jak dla siebie. To sukces właścicielki Justyny Zdunek, która doskonale poradziła sobie z młodym pokoleniem. Pytamy, jak tego dokonała.
Rozmawiała Agnieszka Małkiewicz, MADE Partner.
Agnieszka Małkiewicz: Jak okiełznać millenialsów – podzielisz się swoją wiedzą i narzędziami?
Justyna Zdunek: Kiedy umawiałyśmy się na rozmowę i przywołałaś określenie „millenialsi”, to musiałam poszukać, co to znaczy, bo wcześniej nie zwracałam na to uwagi. Wertując internet znalazłam cytaty: „Młodzież ma dziś zepsute serca, jest zła i leniwa, nie będzie w stanie obronić naszej kultury” i kolejny cytat „Młodzież jest przywiązana do luksusów, młodzi ludzie zostali źle wychowani, szydzą sobie z autorytetów, nie powstają na widok starszych”. Byłam zaskoczona jak trafnie określają dzisiejsza młodzież i pasuje do stereotypu Millenialsa, prawda? Tylko, że jeden cytat jest sprzed ponad 4000 tysięcy, a drugi jakieś 2,5 tysiąca powiedział Sokrates. Pokazuje to, że młodsze pokolenie od zawsze było postrzegane jako bardziej krnąbrne, takie które zagubiło szacunek dla kultury, a nam starszym wydaje, że zostaliśmy inaczej wychowani. Tak się zaczęłam zastanawiać i wydaje mi się, że nie chodzi o inne wychowanie. Po prostu młodzi idą z duchem czasu, a nam ciężej zaakceptować jakieś nowości.
AM: Jak sobie radzisz z tym, że młodzi ludzie stawiają warunki Tobie jako pracodawcy?
JZ: Uważam, że oni tak naprawdę korzystają z okazji, którą stworzyła im nasza ekonomia i wcale się nie dziwię i sama bym też z tego korzystała. Jeżeli dziewczyna po studiach przychodzi i mówi, że ona chce trzy i pół tysiąca na rękę, a ja pamiętam czasy, kiedy moje pokolenie wyjeżdżało do Warszawy, harowało po dwadzieścia godzin na dobę, było wyzyskiwane przez korporacje, spało po sześć osób w dwupokojowym mieszkaniu i wracało na weekend do Gdańska. I te same korporacje teraz proponują im jakiś relokacyjny, sześciogodzinny dzień pracy, chillroomy, to czemu oni mają z tego nie korzystać. My pamiętamy, jak było kiedyś, oni wiedzą jak jest teraz i przystosowują się do tych warunków. No i niestety teraz podaż pracownika mamy bardzo słabą, szczególnie w Polsce. Myślę, że wiele czynników na to wpłynęło – duża emigracja, to że ludzie uciekają z Polski i że mamy niż demograficzny. I ci którzy zostają po prostu stawiają warunki, moim zdaniem to jest bardzo naturalne. Tak jak w biznesie, ty jesteś górą w jakiejś sytuacji biznesowej, to po prostu stawiasz twarde warunki, a drugiej stronie to odpowiada albo nie. Oczywiście nie jest to dla nas fajna sytuacja, ale myślę, że nie ma też co ich za to obwiniać.
AM: Mnie nie chodzi o obwinianie. Zdiagnozowałyśmy, że taka sytuacja jest i pytanie jest o to, jak Ty sobie z tym radzisz?
JZ: Pomijając całą sytuację gospodarczą, o której powiedziałam i to, że oni mogą sobie na to pozwolić i ja to odczuwam w innych moich biznesach, to u nas w restauracji, na szczęście, nie mamy takiego problemu.
Pozostała część rozmowy z Justyną Zdunek już wkrótce w magazynie Restauracja.